sobota, 3 listopada 2012

Prolog



Prolog

20.08.2012

Słońce świeciło mocno, rażąc szatynkę w oczy, mimo designerskich okularów przeciwsłonecznych, które miała na sobie. Ostatnie dni sierpnia 2012 roku, były z pewnością jednymi z najcieplejszych tego lata w Dortmundzie. Już za kilka dni miał rozpocząć się sezon piłkarski, a mimo to dziewczyna spędzała czas w Niemczech, zamiast z rodziną w Polsce, jakby ignorując to, że już niedługo mieli się rozjechać w żne strony. Dogaszając papierosa o brzeg betonowej ławki i narażając się tym samym na mandat, spojrzała w stronę gmachu szpitala, omiatając przy okazji spojrzeniem zielone trawniki. Z odległości może czterdziestu metrów, zauważyła wychodzącego przez szklane drzwi blondyna. Marszcząc brwi i przybierając możliwie najbardziej surowy, odzwierciedlający dokładnie to co czuła w środku, zaczęła iść w jego stronę sprężystym krokiem, na tyle szybko, na ile pozwalały jej dość wysokie koturny. Kiedy byli już może metr od siebie, przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Kilka sekund źniej, dziewczyna zdjęła z nosa okulary i umieściła je na głowie, unieruchamiający tym samym niesforne kosmyki, wpadające jej do oczu. Posyłając mężczyźnie porozumiewawcze spojrzenie, skierowała się z powrotem w stronę parkingu. Brązowooki natychmiast ruszył za nią. Szli powoli, zupełnie jakby byli na niedzielnym spacerze. Chłopak kopał co chwilę kamyczki wyznaczające ścieżkę i trzymając ręce w kieszeni, stawiał nogę za nogą, obserwując przy tym czubki swoich butów jakby były najciekawszą rzeczą na świecie. Szatynka, po chwilowym przeszukiwaniu swojej torby, wyciągnęła z niej papierosa i odpalając go, zaciągnęła się mocno ostrym dymem, o miętowym posmaku.

- Götze... - powiedziała powoli wypuszczając dym z ust. - Powiedz mi tylko jedno… POWIEDZ, że ona się obudzi…
- Nie wiem - odpowiedział szczerze, a głos załamał mu się na ostatniej głosce. Zatrzymał się nagle i zakrył twarz rękoma. Po chwili jego wzrok spotkał się z brązowymi oczami dziewczyny, jakby błagając o wybaczenie.
- Lena… - wyszeptał. Przepraszam - dokończył, a jego oczy zaszkliły się wypełnione łzami.
- Nie przepraszaj mnie, to nie twoja wina, Mario.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz