piątek, 21 grudnia 2012
Rozdział 9
Rozdział dedykuję Mózgowi <3
I wtedy powiem ci jak bardzo cię chcę.
I wszystkie moje tajemnice.*
Postanowiliśmy dać sobie wolne przynajmniej na jedną noc, a ja nie mogłam zasnąć. Od jakiegoś czasu zapadałam w krótki głęboki sen, dopiero nad ranem, czując obok siebie ciepło ciała Marco. Dzisiaj zostałam jednak sama, bo chciałam przespać całą noc i dać organizmowi odpocząć. Około dwudziestej trzeciej dalej chodziłam od łóżka do kanapy, na przemian włączając i wyłączając telewizor. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, ani wygodnej pozycji. Tu za ciepło, tu za zimno, tam za twardo, a tu za miękko. Kiedy wybiła dwunasta miałam już położyć się w łóżku i po prostu poczekać na sen wpatrując się w sufit. I jak ja przetrwam te dni, kiedy zawodnicy BVB wyjadą na zgrupowanie do Szwajcarii?
Walenie do drzwi. Cholera jasna, o mało nie przewróciłam tego przeklętego wazonu! Kto stawia takie zbędne rzeczy w hotelach? PUSTY WAZON?! Łapiąc ostrożnie chwiejące się naczynie podeszłam do drzwi.
Z wazonem w gotowości i nie małym strachem, stanęłam na progu.
- Co ty tu robisz? - zapytałam widząc na korytarzu Lewandowskiego.
- Potrzebuję towarzystwa - powiedział machając mi przed oczami butelką wódki. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami. On wódka? Bez okazji i w środku nocy? Niemożliwe. Wpuściłam go jednak do środka.
- Z tym - wskazałam na naczynie - to ty może uważaj, co? Musisz być w formie.
- Pouczasz mnie? - powiedział prychając. - Przynieś lepiej jakieś szklanki.
Szklanki? No to nieźle. Na co ja się godzę? Coś mi się wydaje że rano będę żałować zachcianek pana Roberta.
Jedną wypił duszkiem jeszcze zanim zdążyłam nalać alkoholu do drugiej.
- Pokłóciłem się z Anką. Znowu.
Ścisnął mi się żołądek. Nie wiedziałam czy mam skakać z radości czy zacząć go pocieszać. Jednak chęć wykonania krótkiego tańca radości we mnie przeważała. Uspokój się dziewczyno! - zbeształam się w myślach. - Akurat dla ciebie to nic nie oznacza. Głos zaczął mu się łamać, kiedy chciał coś powiedzieć. Nie wiedziałam czy to wina uderzającego mu do głowy alkoholu, czy smutku. Tak - był autentycznie smutny, tyle jeszcze potrafiłam w nim rozpoznać. Przyciemnione tęczówki, opadające powieki i zgarbienie - coś co już nie raz u niego widziałam, nieważne jak bardzo chciał to ukryć. Dzisiaj najwyraźniej nie miał siły na zabawy w udawanie, że wszystko jest w porządku. Może dlatego przyszedł właśnie do mnie? Ta myśl dziwnie połechtała moje ego. Lubiłam czuć, że jestem dla kogoś ważna, a bycie ważną w JEGO życiu było poniekąd moim celem, nieprawdaż?
- Zwolni trochę - przypomniałam mu, powstrzymując przed nalaniem sobie kolejnej porcji wódki. - Poważnie. Spojrzał na mnie niby groźnie, ale nie cofnęłam ręki. Jutro będzie mi dziękował.
- Wiesz… sam już nie wiem kto ma rację - powiedział ni stąd ni z owąd, zdanie jakby wyrwane z kontekstu, którego za nic nie potrafiłam wyczytać.
- To znaczy? - zapytałam, zbliżając się trochę do Roberta, jednocześnie obdzielając go od butelki z przezroczystym trunkiem, która stała na podłodze udając niewinną, po mojej lewej stronie. Siedzieliśmy na dywanie opierając się o szarą kanapę. Lewy okazał się sprytniejszy ode mnie, bo zamiast sięgać po nią, zabrał drugą szklankę z mojej ręki.
- Ty szujo! - krzyknęłam na niego, próbując odebrać mu swoją własność. Problemem okazało się to, że może byłam mniejsza i zwinniejsza, ale chłopak był zdecydowanie silniejszy. Powstrzymując mnie jedną ręką, drugą przechylił szklankę, wypijając zawartość do dna.
- Wystarczy! - ofuknęłam go. - Zanim mi tu zaśniesz, powiedź co ci leży na sercu! Natychmiast! - starałam się mówić nieznoszącym sprzeciwu głosem, biorąc pod uwagę jego stan i ogólnie, przecież wiadomo, z facetami jak z dziećmi.
- Bo… bo… - zaczął próbować złożyć jakąś logiczną wypowiedź. - Ania to mnie chyba nie kocha.
Nie. Nie no niemożliwe. On do mnie przychodzi w takim stanie bo sobie coś ubzdurał?! Prychnęłam z niedowierzaniem, patrząc na niego z wyrzutem. Już miałam być naprawdę zła, ale jego widok mnie rozczulał.
- I co dalej? - ponagliłam go. Naprawdę wyglądał jakby miał zaraz zasnąć.
- Ona chce wyjechać, na Islandię czy coś. Stwierdziła że w Polsce nie może się już rozwijać. Nie chce być ze mną, rozumiesz? - A ja tylko chciałem mieć normalną rodzinę! - Coraz bardziej podnosił głos. - Wiesz, wybudować dom, posadzić drzewo, spłodzić syna… - zakończył smutniejąc.
A więc mój Robert chciałby zostać tatusiem? Próbowałam to sobie wyobrazić. Lewandowski z małym bobasem na rękach, dzieckiem podobnym do niego tak bardzo jak to tylko możliwe. Przed oczami miałam obraz jak opiekuje się swoim synem, jak uczy go rzeczy, których może nauczyć tylko ojciec. Jak jest dumny kiedy jego potomek idzie w jego ślady… Poczułam głowę jegona ramieniu, mruczał coś niezrozumiale z zamkniętymi oczami. Jako że jeszcze był lekko świadomy udało mi się ułożyć jego ciało na kanapie. Ręce opadały mu bezwładnie na dół, a głowa opierała się nierówno na poduszce. Klika minut później, jak mi się zdawało, zapadł w głęboki sen.
Patrzenie tak na niego kiedy spał, sprawiało mi przyjemność. Był wtedy taki spokojny, taki cały mój.
- Teraz moja kolej na zwierzenia jeśli nie masz nic przeciwko - powiedziałam bez zastanowienia, sięgając po do połowy pustą butelkę wódki. Pociągnęłam łyk z gwinta, krzywiąc się przy tym. Dawno nie piłam w ten sposób.
- Uwierzyłbyś, gdybym powiedziała, że się po prostu zagubiłam? Że jestem jak dziecko? Że słowo "Kocham" nie przechodzi mi już przez gardło? - mówiłam sama do siebie, jednocześnie kierując słowa do śpiącego i przez to niesłyszącego mnie chłopaka. - Ale - przerwałam na chwilę, pociągając kolejny łyk - Kocham… cię. Bardziej niż możesz sobie to wyobrazić i bardziej niż jestem w stanie to znieść.
Zaśmiałam się histerycznie, tracąc rezon i sens mojego monologu też się gdzieś ulotnił. Reus! - powiedziałam nagle, jakby to było rozwiązanie całej zagadki. Uświadomił mi to, widzisz? Gdyby nie on… jest moim przyjacielem. Znowu wybuchłam śmiechem zauważając: Powinniście zamienić się miejscami! To z tobą chciałabym się pieprzyć, a z nim wystarczą mi przytulanki. No chyba, bo jest niezły - stwierdziłam uśmiechając się krzywo. Koniec tego - zarządziłam, chcąc się podnieść i odłożyć pustą butelkę. Coś jednak mi nie wyszło, bo upadłam twardo na tyłek i zakręciło mi się w głowie. - Jeszcze się przez tego debila upiłam - mruknęłam pod nosem. Trudno, muszę zostać tutaj. Ledwo ułożyłam głowę na brzegu kanapy, zasnęłam.
Rano obudziłam się zwinięta w dziwnej pozycji na dywanie z potwornym bólem głowy, pleców i właściwie każdej innej części ciała. Podniosłam się ostrożnie i dopiero śpiący na kanapie Robert przypomniał mi co się właściwie działo.
- Dzień dobry śpiąca królewno! - głos Marco wbijał mi się w mózg tysiącami igieł. Niech on się zamknie, błagam.
- Ciszej - wychrypiałam. Zaraz umrę. Powoli podniosłam się z podłogi i usiadłam przy stole naprzeciwko blondyna.
- Co tu robisz? - zapytałam. Zapomniałam że w ogóle dałam mu klucz.
- Przyszedłem zobaczyć co robisz. Mamy dzisiaj wolne, pomyślałem że gdzieś pójdziemy. Ale widzę że masz już swojego księcia - wskazał w stronę śpiącego bruneta.
- Powiedziałam mu że go kocham. Szkoda że spał. - powiedziałam z goryczą.
Nawet jakby słyszał to i tak by pewnie zapomniał. Cholera jasna. Teraz to już naprawdę czułam się gorzej niż źle.
- Weź może go obudź czy coś, ja pójdę pod prysznic - wstając, złapałam jeszcze za kubek Marco i wypiłam zawartość. Czarna z cukrem, fuj.
Poszłam się wykąpać, ale zapomniałam wziąć ubrań, cudownie. Owinięta w ręcznik, chciałam niepostrzeżenie dojść do szafki i wyciągnąć z niej cokolwiek co nadawałoby się do założenia. Przechodząc przez korytarz zauważyłam że Marco już wyszedł, a Lewego też nie było nigdzie widać.
- Śliczna jesteś - usłyszałam za plecami. Podskakując przestraszona, o mało nie upuściłam osłaniającego mnie materiału na podłogę.
- Co? - zapytałam zdziwiona, odwracając się. Niebieskie oczy chłopaka lustrowały mnie od góry do dołu. Wyglądał śmiesznie w pogniecionych ubraniach i włosach sterczących na wszystkie strony, ale teraz przypominał bardziej nastolatka, którego pamiętałam.
- Dobrze że z moim słuchem lepiej niż z twoim. - zaśmiał się. Odgarnął mi mokre włosy z twarzy i obserwował moje reakcje. Stałam jak wryta i mimo że w środku chciałam krzyczeć, uciec i rzucić się na niego jednocześnie, nie zrobiłam zupełnie nic. Pocałował mnie w czoło, w nos - Lubię gdy tak go marszczysz - powiedział miękko. Zszedł niżej i jego usta odnalazły moje. Całował mnie, a ja oddawałam pocałunki jakbym właśnie po to się urodziła. Mój mózg niczego nie kontrolował, teraz przewodnikiem było jedynie serce.
Robert przerwał pocałunek żeby powiedzieć:
- Co jeśli ci powiem, że też cię kocham? Wszystko słyszałem Księżniczko, każde słowo.
Nagle wszystko wróciła na swoje miejsce, jakby tak miało być już od zawsze. Ale… co z Anną?
- Ona naprawdę mnie zostawiła. Powiedziałem jej… powiedziałem że nie jestem pewny co czuję. A potem przyszedłem do ciebie. Teraz wszystko jest takie oczywiste!
Co on do mnie mówi? Boże, co się dzieje. Kręci mi się w głowie, już nic nie rozumiem! A Lewandowski kontynuował nie zważając na moje zdezorientowanie:
- Już wiem dlaczego miałem ochotę coś rozpierdolić za każdym razem kiedy widziałem że Marco się koło ciebie kręci. I to nie była “braterska” troska.
- A ja tak bardzo znienawidziłam Ankę! - dodałam i nie powalając mu więcej mówić, całowałam jakby kończył się świat. Dla mnie, wszystko się dopiero zaczęło.
* Happysad - Pętla
~*~
To już ostatni rozdział przed około 3 tygodniową przerwą :) Mam nadzieję że to co napisałam wyżej się wam podoba, a teraz czas na... życzenia!
Z okazji Bożego Narodzenia, przeżycia końca świata, Sylwestra i Nowego Roku życzę wam oczywiście: Zdrowia, szczęścia pomarańczy niech Wam (wypełnić według życzenia) nago tańczy!
Jak zwykle zapraszam na mojego tt: @AlyFlame i na ask.fm/MissAly17
Ps: Dziękuję że jesteście, każde słowo od Was cieszy mnie jak dziecko cukierek! *_*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Awwww. <3 Kocham Cię i kocham ten rozdział, ale to już Ci pisałam. 9 są szczęśliwe, to się potwierdza (nie myśl, że nie wiem, że zrobiłaś to specjalnie z tą dziewiątką :D). Ale.. 3 tygodnie? Katorga!
OdpowiedzUsuńaz 3tygodnie nie będzie rozdiału?!?! ;o masakra! A rozdział piękny,jak zwykle zresztą, i w końcu ona i on,razem<3 awwww
OdpowiedzUsuńOczywiście że to było specjalnie, jakżeby inaczej :) Ta liczba i tak mnie prześladuje <3 Też cię Kocham Mózguś :*
OdpowiedzUsuńASDFGHJKL! NARESZCIE! *_*
OdpowiedzUsuń- Pisklu
3 TYGODNIE ?! JA UMRĘ ! JAK NIC, USCHNĘ NA WIÓR !
OdpowiedzUsuńCO DO ROZDZIAŁU : JEEEEEEJ, WRESZCIE SĄ RAZEM ! <3 I TO BYŁO TAKIE SŁODKIE, I ... NO JEEEEJKU, PO PROSTU JEEEJ <3.<3
Jesteś niesamowitaaaaaa!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię i to opowiadanie!!! <3
Ale nie wiem,jak wytrzymam 3 tyg......
Pozdrawiam i Wesołych Świąt!! *__*
Trójka na http://karmisz-zludzeniami.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńZapraszam ;)
poczytam twoje dzieło jak znajdę chwilę ;)
SWIETNY ROZDZIAŁ ;)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA http://moda-na-dortmund.blogspot.com/ . Odwiedz nas ;)