piątek, 4 stycznia 2013

Rodział 10


NOWY BLOG: zaginiony-zagubiona.blogspot.com - zapraszam! :)


Sometimes the hardest thing for us to say is this fucking "I love you", "I need you" or "please hug me, then fuck me hard"*

Znasz to uczucie kiedy Twoje życie przypomina ideał? Nie, nie przypomina. Jest idealne. Byłam jak szklana kula, którą ktoś kiedyś potłukł, a ja przez całe życie starałam się ją złożyć w całość. Ostatni kawałek, ten który trzymał resztę razem, właśnie trafił na swoje miejsce. Jednym dowodem na to, że kiedyś moja kula była jedynie kupką potłuczonego szkła, były rysy, pamiątki po moich błędach, które pozostaną już na zawsze, jak blizny po zadanych ranach.
Sama w to nie wierzyłam. To uczucie kiedy leżysz obok ukochanej osoby, możesz jej dotknąć, możesz na nią patrzeć.. Tęsknisz za nią tak bardzo, że nawet jedno mrugnięcie wydaje się być wiecznością. Ale to nie znika! Twoje marzenie nie znika! Jest z tobą, leży obok, trzyma cię za rękę i powtarza w kółko dwa słowa: “Kocham Cię”.
- Musimy kiedyś stąd wyjść, wiesz? - powiedziałam, wcale nie mając na to ochoty. Od wyjścia Reusa minęło już kilka godzin, a wydawało mi się, że drzwi właśnie się zatrząsnęły. Dziwnym zbiegiem przypadków, wylądowałam na dywanie owinięta kocem i przytulona do klatki piersiowej Roberta, wsłuchując się w bicie jego serca.
Dalej w samej bieliźnie, z mokrymi włosami przyklejonymi do twarzy i największym na świecie szumem w głowie, byłam najszczęśliwsza, szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
- Mhm - mruknął tylko zaciągając się zapachem mojej skóry. Sama mogłabym spędzić tak resztę życia, nie martwiąc się o nic. Ale tak się nie dało.
Z największym trudem wygramoliłam się z obcięć mojego ukochanego i wzdrygnęła się, czując zimy dreszcz przechodzący przez moje ciało, ubrane jedynie w bieliznę. Od razu poczułam na sobie przeszywające spojrzenie niebieskich ślepiąt, więc szybko podreptałam do drugiego pokoju. Dążącymi dłońmi przeszukałam hotelową szafę znajdując w niej ciemno turkusową sukienkę. Kiedy była już ubrana, trochę się uspokoiłam. Sama nawet nie wiem, czemu tak się zdenerwowałam, tylko na mnie spojrzał. Ale za to jak spojrzał… taki wzrok mówił tylko jedno, a ja pod jego wpływem znowu byłam małą speszoną dziewczynką z rumieńcami. Miałam ochotę powiedzieć “Nie patrz tak, peszysz mnie”, ale z drugiej strony mi pochlebiał. I to jak.
Nie mogłam się wiecznie ukrywać, więc kilka minut później stanęłam oko w oko z brunetem.
- Śliczna. - zamruczał mi do ucha. - Ale bez było ci ładniej.
- Przestań - odpowiedziałam, lekko się drocząc i starając się go odepchnąć. On objął mnie jednak szczelnie i nie wypieszczał z objęć. - Daj mi się sobą nacieszyć - prosił. Ja jednak… Nie mogłam, coś podpowiadało mi, żeby na razie zostać tam gdzie jesteśmy, że jeśli pozwolę na więcej wszystko ucieknie jak bańka mydlana. Znowu uciekałam. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach, ale kiedy chciał pogłębić pocałunek, cofnęłam się o krok. Cholera jasna!
Niebieskie oczy zasłoniła pewna mgła. Robert nagle mnie puścił, a w jego oczach zabłysła iskierka złości.
- Powiedź mi - teraz mówił przez zęby. Przerwał na chwilę i odetchnął głęboko. - dlaczego mi to robisz? Z Reusem jakoś nie miałaś problemu.
Zabolało, tak cholernie mnie to zabolało… Łzy cisnęły mi się do oczu, ale na pewno nie będę się teraz mazgaić. Zamiast tego, wściekłam się. próbować się uspokoić, postanowiłam się wyżyć. Chociaż “postanowiłam” to za dużo powiedziane, bo nie trwało to nawet sekundy, a Lewandowski miał śliczne ozdobioną buźkę, śladem mojej dłoni. Myślałam, ba! Byłam przekonana, że się na mnie obrazi, wyjdzie, trzaśnie drzwiami i wróci w środku nocy, jeśli w ogóle wróci. Ale nie. Chodził wściekły w tą i z powrotem a potem nagle zatrzymał się, wyszedł do pokoju który służył mi za sypialnię i zniknął tam na jakiś czas. Pięć minut, dziesięć… Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Już wolałam żeby na mnie nawrzeszczał, albo chociaż coś powiedział. Podeszłam do kanapy i opadłam bezsilnie na mebel. Jeszcze przed chwilą byłam w raju, teraz czułam się zmięta i wypluta. Złapałam służący mi wczoraj do “obrony” wazon i rozbiłam go o ścianę. Zaalarmowany nagłym trzaskiem Lewy wychylił się z pomieszczenia obok i patrzył na mnie zdezorientowany. Podszedł szybkim krokiem i złapał delikatnie za rękę, z której cienką stróżką leciała krew. Tak, w głupim odruchu chciałam pozbierać odłamki z podłogi i jeden z nich rozciął mi trochę dłoń. Robert zawsze był moim rycerzem, odkąd byliśmy małymi dziećmi. Zawsze pierwszy biegł po plasterek kiedy stłukłam sobie kolano i pocieszał, kiedy z oczu małej dziewczynki leciały łzy, a starszy brat krzyczał na nią, że znowu zamiast uważać, chciała się popisać. Pociągnął mnie w stronę kuchni i ułożył mi rękę pod bieżącą wodą, odchodząc by poszukać “plasterka”. Zanim przykleił mi opatrunek, wziął znalezioną gdzieś wodę utlenioną i polał powoli po rance. Syknęłam z bólu, a on zachował się tak jak kilkanaście lat temu. Ucałował mnie w czoło i poczekał w tej pozycji kilka sekund. Już nie pozwoliłam mu się odsunąć, tylko przyciągnęłam go bliżej i podpierając się zdrową ręką na blacie, odmazałam jego usta. Całowałam dopóki nie zabrakło mi oddechu, nie pozwalając się odepchnąć ani odrzucić. Już więcej bym tej zabawy w kotka i myszkę nie zniosła. Myślałam, że dałam mu wystarczająco wyraźny znak, że pozwalam mu na to, czego jeszcze pół godziny temu chciał. Dzisiaj nic nie układało się po mojej myśli, bo chłopak oderwał się ode mnie i wyszedł z kuchni. Po chwili jednak zawołał mnie do siebie i wręczył MOJĄ WALIZKĘ? Spakowana do pełna torba, prawie mnie przeciążyła, więc szybko ją ode mnie zabrał, uśmiechając się krzywo. Ktoś mi powie o co mu chodzi? Przepraszam pana, ale nie rozumiem, jak nic, jakaś ukryta kamera czai się za firanką.
- Kochanie, chciałabyś ze mną zamieszkać? - zapytał słodko jakby prosił mnie o rękę. Czuję się jak w jakieś komedii romantycznej. Jeśli on teraz uklęknie, to przysięgam, oszaleję. Nie, jednak nie, pozostał spokojny stojąc i czekając na odpowiedź.
Tak? - dopowiedziałam z wahaniem. - Myślisz, że ze sobą wytrzymamy, skoro kłócimy się pierwszego dnia naszego “związku”? - Zrobiłam charakterystyczny znak w powietrzu przy ostatnim słowie.
- Taki już nasz urok - powiedział, niezrażony moim sceptycznym podejściem. Właściwie to miał rację. Przypomniało mi się moje dawne porównanie do magnesów, raz się odpychały, żeby za chwilę przylgnąć do siebie niemalże nierozerwalnie. Przed oczami stanął mi obraz nas: wiecznie kłócących się i wybaczających sobie nawzajem. Ale ta perspektywa mi się podobała, bo ufałam że damy sobie radę i że znamy się już tak długo, że umiemy ze sobą żyć.


I wonder if you’ll be able to handle me.**~*~
Kilka godzin później biegałam po domu Lewandowskiego, który zmienił się nie do poznania od czasu mojej ostatniej wizyty. Wszędzie porozrzucane były jego ubrania, ale już na pierwszy rzut oka widać było, że dom był bardziej pusty, gdzie niegdzie brakowało takich niby nieistotnych przedmiotów jak ramka na zdjęcie czy różowy kwiat z parapetu. To wszystko pozwalało mi uwierzyć że Anna tak po prosu zniknęła z życia Roberta, że zniknęła na dobre.
Łapiąc mnie w biegu, Lewy zaśmiał mi się do ucha. Lubiłam być taka beztroska, a on łączył w sobie moją przeszłość, moje słodkie dzieciństwo, moją teraźniejszość, moje cudowne tu i teraz i moją idealną przyszłość. Zakręcił mnie dokoła, a ja byłam przekona że już na zawsze mogę mu zaufać, że nie przyjdzie mu do głowy mnie puścić, że nie upadnę boleśnie na podłogę, nie spadnę z wieżowca marzeń.

[…] ***
Mamy spore szanse, mamy spore szanse
Przeżyć jeszcze jeden taki dzień. […]
- Ufam ci - powiedziałam nagle. Chciałam żeby to słyszał, żeby wiedział, że to nie tylko przelotna myśl, że to wszystko na pewno. 
- Wiem - potwierdził unosząc mnie do góry. Kiedy niósł mnie przez dom, tak jak mąż nosi swoją świeżo upieczoną małżonkę, cały czas kradłam mu krótkie pocałunki, uśmiechając się. 
- Zrobisz mi dziecko? - zapytałam spontanicznie. Spojrzał na mnie rozbawiony i zdziwiony. Jeszcze przed chwilą nie chciałam się zgodzić na seks, a teraz w praktyce proponowałam mu założenie rodziny. 
- Teraz? - zaśmiał się. 
- Teraz, jutro pojutrze, za miesiąc… Mogę urodzić ci całą drużynę piłkarską, no może poza bramkarzem. Masz to przed oczami, wyobraź sobie : dziesięciu Lewandowskich i jeden Szczęsny - bełkotałam, nie zastanawiając się nad tym co mówię. Szczęście uderzyło mi do głowy niczym wczorajsza wódka i dopiero chłód satynowej pościeli na plecach i coraz śmielsze pocałunki na moich ustach i nie tylko, uświadomiły mi że znowu jestem prawie naga. Takich uczuć jak dziś i jak przez resztę tej nocy, nigdy nie będę miała dość. 

Rozłóż przede mną, księgę zaklęć i wróżb****
Okutą w obwolutę twoich ramion i ud
I czaruj we mnie, na ołtarz duszę złóż
I w dusznym kącie, rzuć na mnie urok swój

I niech utonę w gorących wodach mórz
Cichych westchnień, wyssanych z Twoich ust
I mów mi dobrze, językiem jakim chcesz
Mów mi dobrze, tylko nie mów mi źle

* Cytat mojej Justynki <3
** R.I.P - Rita Ora
*** happy sad - Jeśli nie rozjadą nas czołgi
**** happy sad - Mów mi dobrze



 Dziękuję za przeczytanie, za zostawione opinie, za komentarze, pytania i wiadomości <3 
@AlyFlame 
http://ask.fm/MissAly17

3 komentarze:

  1. aaaaw <3 jejku, ale jak oni mają trudno do siebie dotrzeć. no ale mam nadzieję, że będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dziś to ttylko tyle " awww *.* "
    xx

    OdpowiedzUsuń
  3. http://moda-na-dortmund.blogspot.com/ Zapraszamy serdecznie do nas jeżeli masz ochotę przeczytać coś z goła odmiennego :)

    OdpowiedzUsuń